10 kwi 2009

50. mandala day













W Żydowskim Instytucie Historycznym grupa buddyjskich mnichów rozpoczęła usypywanie mandali w intencji pomordowanych w Warszawie. - To jest jak budowanie domu: najważniejsza jest energia, którą wkłada się w pracę - tłumaczy A-jam z klasztoru Lhodak Gaden Dhonnyiling w Dehradun.

- Zanim zaczniemy, trzeba wszystko wyrysować. A potem gorąco się pomodlić - tłumaczył A-jam. W tym czasie trzech mnichów w bordowo-szafranowych szatach klęczało nad niebieską płytą. W rękach trzymali linijki, ołówki, cyrkle. Obok ustawili pojemniki z kolorowym paskiem. Ze zdjęcia uśmiechał się do nich XIV Dalajlama. To on poradził, żeby piaskowe mandale nie tylko usypywać w tybetańskich klasztorach, ale też robić to publicznie na całym świecie.

- Coś takiego jeszcze się tu nie działo. Dziękuję, że przyjechaliście - mówiła Edyta Kurek, wicedyrektorka Żydowskiego Instytutu Historycznego. Chwilę później salę wypełnił śpiew mnichów. I rozpoczęło się otwarcie ceremonii sypania.

Mandala pojawiła się w Tybecie w VIII w. To symbol życia, harmonijne połączenie koła i kwadratu. Koło oznacza niebo i nieskończoność, kwadrat to człowiek i ziemia. Mandala w buddyzmie służy medytacji. Podczas usypywania trzeba być skoncentrowanym i mieć świadomość, że pracuje się nad czymś pięknym i dobrym. A-jam: - To jest jak budowanie domu, klasztoru. Najważniejsza jest energia, którą wkładasz w pracę.

- Kwiecień to ważny miesiąc dla Warszawy. Przypomina o tragicznej historii getta. O cierpieniu pomordowanych. Mandala usypywana jest właśnie w ich intencji - tłumaczą pomysłodawcy akcji z fundacji Sam Dżub Ling (po polsku: Miejsce Samospełniających się Życzeń).

Tworzenie mandali potrwa cztery dni (oprócz czwartku - Żydzi obchodzą wtedy święto Paschy). Akcji towarzyszy wystawa zdjęć, tańce i śpiewy klasztorne oraz projekcje filmów. W sobotę mandala zostanie zniszczona. Kolorowy piasek popłynie Wisłą. A wraz z nim tybetańskie przesłanie pokoju. /gazeta.pl/



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz